Ostatnio zacząłem pisać o tym dlaczego ważne jest wyznaczanie sobie ambitnych,  ale nie przytłaczających celów.. a zatem pora kontynuować temat i zacząć od tego na czym skończyłem..

Czyli co dzieje się wówczas, gdy nie wyznaczysz sobie celów?

Ano nic więcej, jak własnie wymienione przeze mnie na samym początku poprzedniego tekstu rzeczy – pojawiać się zaczyna znużenie, monotonia, które z czasem mogą przerodzić się w pytanie „czy aby na pewno to co robię to właściwa droga?”. Oprócz tego Twój wysiłek – jego znaczna część – po prostu marnuje się. Ok, może dla Ciebie samo uprawianie sportu to już kolosalna zmiana w życiu – a więc i cel powinien to odzwierciedlać, np. „będę uczęszczać na Crossa 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 lat”, ale za jakiś czas nawet najbardziej odległy i groźnie brzmiący cel stanie się prostą igraszką i potrzebna będzie nowa stymulacja dla mózgu i ciała. Wszystko po to aby wygrać z rutyną i osiągnąć to, na czym Tobie zależy!

Idąc dalej, nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak tego typu aktywność jak Cross, czy kettle, gdzie liczba elementów i ćwiczeń jest bardzo duża a ich stopień skomplikowania bardzo wysoki, mogły kogokolwiek kiedykolwiek znudzić, czy ich zasób się kiedykolwiek wyczerpać, dlatego gdy słyszę, że ktoś mówi mi o tym, że znudził się tymi sportami, szczególnie gdy to osoba która siedzi w tym dość krótko (czytaj krócej niż 10 lat), to zaczynam drapać się po czole. Ok, jeżeli jest to osoba dopiero po kilku miesiącach ćwiczeń to pewnie nadal nie wie co powinno być jego celem, albo nie przemyślała tego w dostatecznym stopniu.

Tu z pomocą przychodzą nasze kwartalne omówienia celów, które organizujemy dla naszych Klubowiczów. Samo spotkanie nie jest może niczym odkrywczym, aczkolwiek jego rola w moim rozumieniu nieoceniona. Każdy kto trenuje z nami może skorzystać bezpłatnie z pomocy trenera, którego można zapytać jaka ścieżka powinna być najlepszą dla nas.

Ok, nie każdy musi od razu wyznaczać sobie nie wiadomo jak ambitne cele, czy jechać na zawody, albo dźwigać ekstremalnie ciężkie sztangi. Nie o to przecież każdemu chodzi, ale siłą rzeczy jeżeli chcemy cokolwiek trwałego osiągnąć, to wypadałoby to zdefiniować, aby nasz wysiłek był po prostu bardziej sensowny, wydajny, a może po prostu żeby go było mniej, dokładnie tak, jak w samochodzie zależy nam na jak najniższym spalaniu paliwa. Im bardziej konkretna będzie definicja naszego CELU, tym większe szanse na to, że będziemy wiedzieli jak dotrzeć na linię mety, czytaj: zrobić coś, na czym tak naprawdę nam zależy, ale nie potrafimy być może jeszcze tego nazwać. 

Inną rzeczą jest fakt, że niektórzy wymieniają jako swój cel, coś co jest zbyt ogólne, a w następstwie mało rozwojowe. Nie można po prostu stwierdzić, że celem jest dla nas „dążenie do tego, aby lepiej się czuć” – bo brakuje tu najzwyklejszych parametrów, które mogą służyć do pomiaru samego „osiągnięcia” przez nas owego sukcesu. Skąd i kiedy będziesz wiedzieć, że udało Ci się to zrobić, skoro nagle z dnia na dzień Twoje samopoczucie nie zmieni się diametralnie na lepsze, a zmian nie będzie widać, bo ich „przyrost” jest bardzo powolny. 

Jeszcze inną rzeczą byłoby założenie, że zaczynam się czymś nudzić, ponieważ uważam, że już wszystko co możliwe opanowałem. A taki właśnie argument usłyszałem całkiem niedawno podczas rozmowy z kimś, kto powiedział mi, że nie będzie już trenować Crossa, ponieważ potrafi już wszystko!

SZOK! Dobre, co?

W pierwszym momencie potraktowałem to jako żart.

Nie wdawałem się w dalszą dyskusję, ale takiej osobie polecam obejrzenie chociażby jednego z kluczowych treningów tzw. CrossFit Games, które są ukoronowaniem drogi najsprawniejszych sportowców na świecie, po licznych eliminacjach stających do walki o tytuł „The Fittest on Earth”. Te nieziemskie „fikołki” (zobacz film na YouTube z workoutu nazwanego trafnie „The Separator” sprzed kilku lat) są nie lada wyczynem dla tych monstrualnie zbudowanych i perfekcyjnie przygotowanych Gladiatorów, a my tutaj nagle uważamy swoją sprawność za niebywały wyczyn?

A zatem jak w takim razie opanować tego Crossa na wylot? Myślę, że już to wiesz, jednak definitywnie powiem Ci o tym w ostatniej, trzeciej części, która już wkrótce!

Ze sportowym pozdrowieniem Łukasz

Podobne wpisy